Miał być Bliski Wschód, ale w związku z pandemią koronawirusa nasz lot został odwołany. Wdrożyliśmy więc plan B (w zapasie były jeszcze C i D). I tak obszarem naszych poszukiwań Piątego Kierunku w trakcie letniego wypadu została Turcja – wyprawa 2020.
Turcja – wyprawa 2020 – podsumowanie

Na początku zwiedzamy europejską cześć Stambułu. Beata zajada się balik ekmek, czyli kanapką z filetem grillowanej ryby…

Mikołaj głaszcze napotkane zwierzęta mieszkające na ulicy…

a ja wypełniam kartę pamięci w aparacie między innymi street artem.

W Polsce odbywa się druga tura wyborów prezydenckich, natomiast w Erzurum tłum kibiców szaleje na głównej ulicy miasta. Klub BB Erzurumspor zajmuje drugie miejsce w TFF 1. Lig i uzyskuje awans do Süper Lig, czyli najwyższej klasy tureckiej ligi piłkarskiej.

Po zwiedzeniu Erzurum ruszamy w góry. Wyjazd bez gór nie liczy się. Wspinamy się na najwyższy szczyt pasma Gór Pontyjskich Kaçkar Dağı 3 937 m n.p.m.. Poza cudownymi chwilami między chmurami a ziemią, spontanicznie pomagam w akcji ratunkowej powyżej jeziora Deniz.

Następnie trafiamy do miasta Doğubayazıt. Rok wcześniej jadąc autostopem, dotarliśmy jedynie do Agri, gdyż kierowca stwierdził, że „Doğubayazıt no, no, no! Doğubayazıt dangerous”.

To jest nasz pierwszy raz z Araratem od tej strony. Potem trafiamy na policję, która bardzo żywo interesuje się naszymi paszportami i twierdzi, żeby tutaj nie łapać autostopu, bo jest dangerous.

Pomimo ostrzeżenia, autostopujemy do jeziora Wan.

Następnie odwiedzamy dom przy uniwersytecie w Wan, gdzie mieszkają unikatowe koty kochające pływanie. Ich różnokolorowe oczy są obłędne.

Kolejny przystanek to Tuszpa, czyli rezydencja królów urartyjskich.


Dwukrotnie, bezskutecznie próbujemy dotrzeć na niezamieszkałą wyspę Çarpanak. Może uda się kiedyś, za trzecim razem.

Natomiast bez problemu, bo za pieniądze, można dostać się na wyspę Ahtamar, gdzie mieści się odremontowany na pokaz ormiański kościół Krzyża Świętego z X wieku.
Najważniejsze święto muzułmańskie, Id al-Adha, czyli Kurban Bajram spędzamy nad jeziorem Wan w towarzystwie sympatycznych Kurdów.

Następnie autostopem okrążamy jezioro by dotrzeć do ruin ormiańskiego kościoła u podnóża wygasłego wulkanu Süphan Dağı 4058 m n.p.m..
Podróżowane autostopem w czasie pandemii nie było trudne
Kolejne ślady Ormian. Dziś kurdyjska wioska, w której chaczkary służą za mur przy piecyku, a kościoły są zamienione na skład narzędzi oraz siana.
Mardin znane z artukidzkiej architektury starej części miasta. Widok w stronę Syrii.
Ale Mardin słynie również z produkcji naturalnych mydeł.
Kolejnym punktem wyjazdu jest miasto Şanlıurfa, które w starożytności pełniło funkcję centrum chrześcijaństwa syryjskiego. W tradycji muzułmańskiej to miejsce narodzin Abrahama.
Ważnym miejscem, które odwiedzamy to Göbekli Tepe, czyli najstarsze znane miejsce kultu stworzone przez człowieka. Przyjmuje się, że Göbekli Tepe powstało 10 tysięcy lat p.n.e..
Pozostajemy w temacie archeologii i zwiedzamy muzeum w Şanlıurfie. Miejsce obowiązkowe dla dużych i małych.
Dalej ruszamy do Antiochii (tur. Antakya lub Hatay), gdzie odwiedzamy wykuty w skale kościół świętego Piotra.

W Antiochii mieści się również unikatowy hotel, pod którym znajduje się muzeum.
Turcja – druga strona medalu
Obecnie Turcja boryka się z wieloma problemami: od kryzysu gospodarczego, przez uchodźców z Syrii i galopujące bezrobocie, po łamanie praw człowieka.

Musa Ağacı, czyli Drzewo Mojżesza. Według legendy wyrosło z laski Mojżesza dzięki wodzie ze źródła nieśmiertelności.
W prowincji Hatay działa ormiański kościół. Jest to o tyle ciekawe, że Turcja nie utrzymuje stosunków dyplomatycznych z Armenią. Tym samym jest to jedyny tego typu kościół na terenie Turcji.
Tunel Vespasianus – Titus to starożytny tunel wodny zbudowany dla miasta Seleucja Pieria, gdzie znajdował się ważny dla Antiochii syryjskiej port u ujścia Orontesu.
Hitem spotkań kulinarnych zostaje Kağıt kebabı, specjalność kuchni Hatay. Do tego soczysta sałatka i na miejscu wypiekany chleb z czarnuszką i sezamem. Niebo w gębie.
Kapadocja – raj dla oka.
Na jeden dzień zrzucamy plecaki i przesiadamy się na rowery.
Po przejażdżce na rowerach, jakby było nam mało emocji, schodzimy pod ziemię w tunele podziemnego miasta Derinkuyu.
Nie bylibyśmy sobą, gdyśmy nie wyszli na najwyżej położone miejsce Kapadocji. Zamek w Uçhisar.
Po ponad siedmiu tygodniach zamykamy pętle wokół Turcji. Podziwiamy zachody słońca z azjatyckiej części Stambułu. Po negatywnych testach na COID-19 wracamy przez Berlin do Polski.



