Po przejściu tłumu naganiaczy, próbujących naciągnąć turystów na tak zwanego „darmowego konia” docieramy do wąwozu al-Siq. To główne wejście do Petry, stolicy królestwa Nabatejczyków (obecnie Jordania). Po nagrzanej słońcem dolinie Bab al-Siq (po Arabsku wrota do siq), wejście do zacienionego wąwozu odbieram jako magiczne drzwi do innego świata. Szczyty skał płoną czerwienią, granatem, pomarańczem i żółcią. We wnętrzu, na dnie wąwozu goszczą chłodny róż i brązy piaskowca. Z przyjemnością obserwuję jak całość od góry zamyka błękit nieba. Zatapiam się w tym świecie, mimo fal rozentuzjazmowanych turystów i gnających bez opamiętania konnych wozów. Z jednej strony można tutaj spędzić cały dzień i obserwować grę światła i cienia. Z drugiej, można lub trzeba ruszyć dalej i wpaść w objęcia kurzu zmieszanego z rykiem bitych wielbłądów i osiołków pod Al-Chazna.

News
Z Etną w tle
Ląduję u podnóża najwyższego czynnego wulkanu w Europie na Sycylii. Nie idę jednak z komercyjnym prądem i zostawiam za plecami Etnę, by ruszyć na północny-wschód.