Mama mówi do syna, który nosi imię na cześć gruzińskiego wieszcza: – Szota, zjedź do miasta i pomóż ojcu na stacji. Chłopak wybiega radośnie. Cieszy się, że będzie mógł jeździć tam i z powrotem kolejką. Nieważne, że te w Cziatura są stare i przypominają metalowe trumny.
Cziatura to miasto w Imeretii (zachodnia Gruzja). Kolejki linowe pojawiły się w tu latach 50-tych. Przemysł wydobywczy rud manganu potrzebował ludzi do pracy. Cziatura położona w dolinie rzeki Kwirila nie mogła wszystkich pomieścić, więc wybudowano blokowiska na wzgórzach. Aby się do nich dostać oraz do kopalń, powstał system kolejek linowych. Niektóre z nich funkcjonują do dziś.
Metalowe trumny
Kolejki linowe w gruzińskim miasteczku są niczym tramwaje, autobusy czy trolejbusy. Nawiasem mówiąc te ostatnie funkcjonowały pomiędzy Cziatura a Sachkhere w latach 1967-2008. Podobno Francuzi kupili niektóre linie i będą je remontować – mówi nam leciwy taksówkarz. Pewnie będą kasować za to bilety. Dawniej tyle było za darmo. Teraz za wszystko trzeba płacić – nieco zgorzkniale konstatuje. Na razie biletów nikt od nas nie żąda. Jedziemy powoli niebieskim wagonikiem. Na dolnej stacji na ścianach widnieje mozaika „dwóch wielkich” dawnej epoki, o której rzewnie opowiada nie tylko spotkany wcześniej taksówkarz.
Kilka minut w metalowej puszcze z okrągłymi okienkami z zardzewiałą kratką i stoimy na wzgórzu. Pod nami wijąca się brudno-grafitowa nitka rzeki, most w centrum, strzelisty ratusz i blokowiska. Nostalgiczny widok. Cześć z nich opuszczona. Jeszcze w latach 80-tych mieszkało tu około 30 tysięcy osób. Dziś pozostała nieco więcej niż połowa.
Na inną kolejkę czekamy kilka godzin. Nie kursuje z powodu remontu. Na dodatek wieje silny wiatr, który także zatrzymuje ruch kolejki. Popołudniu zardzewiały wagonik rusza w górę w stronę przeciwległego osiedla. Niektórzy mieszkańcy mówią na wagoniki kolejki metalowe trumny. Nigdy nie wiadomo, czy przejażdżka nimi nie jest ostatnią czynnością w życiu.