Wiosną kwiaty i teksty rosną. W marcowym numerze (nr 79, strony 56-61) Magazynu Górskiego nie mogło zatem zabraknąć relacji pt: „Południowy Kaukaz 2011”. W reportażu znalazły się opisy przygód, jakie przeżyliśmy w Armenii, Azerbejdżanie i Gruzji. Poniżej fragment tekstu.Armenia – na początek wulkan
Pierwszy dzień podróży to przejazd pociągiem z Krakowa do Warszawy. Potem nocny lot do Erywania, gdzie postawiliśmy po raz pierwszy nasze stopy na Zakaukaziu. Na małym lotnisku stolicy Armenii wymieniliśmy pieniądze i dostaliśmy wizy. Przy wypełnianiu kwestionariuszy wizowych nie wpisaliśmy adresu naszego zamieszkania w Armenii, bo niby co mieliśmy wpisać: namiot Komodo firmy Marabut? Miła pracowniczka lotniska powiedziała nam byśmy wpisali Plaza. Rada okazała się słuszna i po wschodzie słońca pojechaliśmy taksówką w stronę centrum. Potem pieszo z plecakami maszerowaliśmy pustawymi ulicami stolicy Armenii. Głównym naszym celem była najwyższa góra leżąca na terytorium obecnej Armenii Aragats (w innej formie Argac). Aragats jest wybitnym masywem górskim, w skład którego wchodzą cztery główne wierzchołki. Najwyższy jest wierzchołek Północy (4095 m n.p.m.). Pozostałe wierzchołki to: Zachodni (4007 m n.p.m.), Wschodni (3916 m n.p.m.) i Południowy (3879 m n.p.m.). Dla samych Ormian Aragats nie posiada większego znaczenia w przeciwieństwie do świętej góry Ararat 5137 m n.p.m. występującej pośrodku godła Armenii. Góra Ararat położona jest na historycznie ormiańskich terenach, obecnie leży jednak na terytorium Turcji.