Drogi życiowe bywają różne. Jedne kręte, inne ciekawe, a jeszcze inne nadzwyczajne. A jaka jest w waszej opinii droga od sportowca i działacza sportowego do właściciela hostelu w Gruzji? Zapraszamy do lektury wywiadu, którego bohaterem jest Tomasz Groja – założyciel i szef Hostelu Freedom w Batumi.
Konrad Tulej: Jak sportowiec zakłada interes turystyczny w Gruzji?
Tomasz Groja: Myślę, że z potrzeby odnalezienia swojego miejsca i poczucia wolności. Zawsze czułem w sobie nutkę podróżnika i z ciekawości trafiłem do Gruzji. Podczas poszukiwania jakiś noclegów na booking’u, to w Batumi coś z poziomu „ekonomicznego” prawie nie istniało. A już na pewno nie było rozpoznawalnego miejsca. Pomyślałem, że może to jest to, czego szukam. Najpierw przyjechałem w maju. Potem po raz drugi z rodzicami we wrześniu. Zacząłem wynajdować potencjalne adresy pod hostel. Nie chciałem by, był w centrum, więc jeździłem po obrzeżach ówczesnego Batumi. Dość szybko znalazłem miejsce nieco na uboczu, ale nieopodal głównej drogi. Coś się budowało dookoła, bo Batumi miało za chwilę wejść w fazę boomu deweloperskiego.
Dlaczego zostawiłeś sport wyczynowy?
Zdrowie mi nie dopisywało. W sumie grałem w siatkówkę przez 19 lat. Grałem w różnych klubach od trzeciej po pierwszą ligę. Uczestniczyłem też w reaktywowaniu klubu w Zawierciu i nawet byłem jego prezesem. Uzyskałem licencjat z wychowania fizycznego i fizjoterapii na AWF w Katowicach. Potem kontynuowałem magisterkę na Uniwersytecie Wrocławskim na dziennikarstwie sportowym. Zostałem też trenerem przygotowania motorycznego w grach zespołowych. Moim konikiem była stabilizacja kolan i stawów biodrowych. O ironio losu. Mój pierwszy uraz to zerwanie ścięgna Achillesa lewej nogi.
Miałem wówczas 25 lat grałem najpierw w Tilburgu, potem w Rotterdamie. Siatkówka dawała mi szczęście, a na pieniądze musiałem zarabiać w dodatkowy sposób. Teoretycznie mogłem się poddać intensywnej terapii i walczyć o miejsce w składzie. Nie czułem się tam jednak dobrze. Jako Polak byłem raczej obywatelem kategorii B, a to mi nie odpowiadało. Mogłem tak żyć: chodzić po 10 godzin do pracy od poniedziałku o piątku, ale to nie dawało mi satysfakcji.
W poszukiwaniu wolności wybrałeś Gruzję. Wydała Ci się ziemią obiecaną?
Rozumiem, że nawiązujesz do legendy o Sakartwelo, w której Bóg daje Gruzinom ziemię, którą miał dla siebie. Gruzini wierzą we własną wyjątkowość. Ciekawe, że podobne legendy opowiadają ludzie na Bałkanach czy na Kaszubach. Wybrałem Gruzję, trochę na wariackich papierach. Jak tu przyjeżdżałem nie miałem zielonego pojęcia czy są tu jacyś Polacy. Znajomi odradzali mi, ale ja czułem ten powiew wolności. I rzuciłem się na głęboką wodę.
Utonąłeś czy złapałeś wiatr w żagle?
Początki był trudne. Pierwszy rok przeżyłem i zebrałem spore doświadczenie, głównie oparte na własnych błędach. Tu w Gruzji jest specyficzne myślenie i inna kultura. Niektórzy porównują Gruzję do Polski z okresu transformacji ustrojowej. Mi wydaje się, że, Polska przeszłą chyba płynniej ze standardów wschodnich do zachodnich. Turysta w Polsce jest traktowany poważnie. Jak w pokoju urwie się klamka, to się ją naprawia. W Gruzji podstawia się kij, żeby drzwi się nie otwierały. Jak kiedyś zepsuła się spłuczka w toalecie, to właściciel przyniósł mi wiadro. Po co naprawiać? Jest woda, więc można spłukiwać. Taka mentalność.
Na szczęście pierwszy rok działalności hostel nie przyniósł strat. W drugim zaczął nawet zarabiać, a ja wróciłem do Polski i podczas gry w siatkówkę urwałem drugiego Achillesa. Na dodatek źle mi go zoperowali. Miałem jeszcze wówczas nadzieję, że wrócę do sportu na kolejny sezon, ale na tydzień przed odlotem (w kwietniu) znów mi się urwał. Załamałem się. Przyleciałem tu w gipsie i pomagała mi dziewczyna. Było ciężko, ale dałem radę. Więc chyba w tej głębokiej wodzie nie utonąłem.
Jak zatem radzisz sobie z odmienną mentalnością Gruzinów?
Myślę, że nauczyłem się tu żyć. Przyswoiłem sobie pewne prawdy i dzięki temu jest mi łatwiej. Po pierwsze, Gruzin nie czeka i zawsze wie lepiej. Dla przykładu pamiętam, jak robiłem bar z palet. Chciałem wytłumaczyć stolarzowi, jak to ma wyglądać, ale to om mnie poucza, choć nigdy czegoś takiego nie widział.
Po drugie, podoba mi się powiedzenie: „Gruzin rodzi się zmęczony, a żyje by cieszyć się życiem”. Czasem ze znajomymi śmiejemy się, że jak była wędrówka ludów, to Chińczycy poszli pracować, Persowie szerzyli kulturę, Ormianie poszli handlować, a Gruzini zostali, bo im się nie chciało.
Prawda jest taka, że Gruzja na chwilę jest cudowna. Wielu turystów zakochuje się w tym sielankowym obrazie. Prawdziwe życie w Gruzji jest trudne i ciężkie, choć samym Gruzinom nie potrzeba wiele do życia. Dodatkowo klimat Adżarii sprzyja nicnierobieniu. Tu dobrze czujesz się przez miesiąc, a potem przychodzi rzeczywistość. Nie można cały czas jeść słonecznik i pić wino. Ja, tak żyć nie potrafię. Na pewno, dla mnie ważne są powroty w kraju. Dzięki nim mogę wyznaczać sobie nowe cele i patrzeć na Gruzję ze zdrowym dystansem.
Tomasz Groja i Hostel Freedom w Batumi to rozpoznawalna marka. Jakie zatem wyznaczasz sobie kolejne cele.
Owszem, Hostel jest znany wśród turystów. Ocena 8,9 na booking.com oraz wysoka pozycja w kategorii jakość do ceny nie biorą się znikąd. Mam stałych klientów, którzy przyjeżdżają do nas co roku, ale nie przestaję na tym. Obecnie wykupiliśmy ze znajomymi 13 piętro w wieżowcu obok i będziemy prowadzić apartament. Hostel pozostaje nadal do dyspozycji turystów w wersji ekonomicznej. Dla szukających wyższego standardu zapraszam do apartamentów. Jako, że mam korzenie sportowe, to chciałbym też rozruszać trochę naszych gości. Jako, że Adżaria ma wiele rzek, to myślę też o uruchomieniu raftingu.
Skąd pomysł na nazwę hostelu?
Po prostu. Cenię sobie wartość wolności; lubię czuć się wolny. Mam nadzieję, że nasi goście też tutaj się tak czują.