Mikołaj podczas 8. Festiwalu Podróży i Przygody Bonawentura w Starym Sączu ma okazję brać udział w warsztatach prowadzonych przez Alicję Rapsiewicz. Temat: „Tam, gdzie skaczą kangury, czyli podróż do Australii”. Tak się składa, że przez moment warsztatów siedzę nieopodal i mimochodem słucham słów prowadzącej. Dowiaduję się, że w herbie Australii widnieją zwierzęta: kangur i struś emu. Ciekawostką, jaką mnie zaskakuje Alicja, jest informacja, że owe stworzenia nie potrafią się cofać, tzn. chodzić do tyłu. Symboliczne umieszczenie kangura i emu w herbie kraju nie jest przypadkowe. Oznacza to, że Australia nie ogląda się wstecz.
Biorąc pod uwagę aborygeńską krew na rękach białych osadników z Europy, to dość wygodny zabieg. Jednak, jeśli nie patrzeć przez pryzmat historii, a interpretuje herb, jako symbol państwa, który ma pewną wizję, to można opisywać sprawę inaczej. Australia patrzy w przyszłość, bez zbędnego i traumatycznego oglądania się wstecz. Oczywiście znajomość historii oraz własnej tożsamości są niezwykle ważne, jednak przesłanie jest proste, to przyszłość jest priorytetem, a nie przeszłość.
W tym momencie moje myśli kierują się w stronę rodzimego godła. Abstrahując od dyskusji dotyczących pierwowzoru: paw, gołąb czy wrona, to obecnie dumnie wypięty orzeł biały w koronie na czerwonym polu. Biel w zakresie wartości duchowych oznacza czystość i niepokalanie. Czerwień symbolizuje cnoty odwagi i waleczności. „Nasz” orzeł ma głowę zwróconą w prawo. Niektórzy twierdzą, że na zachód. Co nie zmiana faktu, że widzimy tylko jedno oko. Gdzie patrzy zatem drugie? Może ostatnio za bardzo wstecz, w przeszłość?