Szukaj
Close this search box.
blog_header

Blog

Wpis na blogu

Mytikas - wizyta u Zeusa na Olimpie cz. 2

Mytikas – wizyta u Zeusa na Olimpie cz. 2

Wiemy, że na Mytikas trzeba wejść rano, ponieważ w południe na Olimpie Zeus lubi zasłonić się chmurami, z których czasem coś kropnie. Znamy też prognozy, które mówią, że pogoda będzie piękna. Noc mija bardzo dobrze, a nawet za dobrze, bo rano, ciężko się wstaje. Na dodatek, choć na szczęście tuż za schroniskiem wyczerpują się baterie w aparacie. Dlatego wracam po zapasowe. Kiedy wychodzimy właściwie na szlak jest już ok. 7.30, czyli dość późno. [zapiski z pamiętnika]

Na Olimpie wiele szczytów jest

Wszystkie zbędne rzeczy zostawiamy w namiocie. Beata idzie na lekko, bez obciążenia, ja niosę Mikołaja w nosidle. Poza tym mamy kije trekkingowie, ubrania w razie załamania pogody, zapas wody i prowiant. W porównaniu z obciążeniem z dnia wcześniejszego wydaje mi się, że lecimy. Po drodze wymijamy starszych Włochów, zakochanych w Mikołaju. Po półtoragodzinnym marszu pod górę jesteśmy na zwornikowym wierzchołku Skali (2866 m n.p.m.), na który odprowadził nas przewodnik… pies ze schroniska. Ze Skali w jedną stronę prowadzi szlak na Skolio (2912 m), w drugą w dół na Mytikas. Beata szybko biegnie w stronę Kaka Skala („schodów nieszczęścia”) i wraca z uśmiechem na twarzy. Oznaczało to, że wybieramy się na Mytikas. Włosi, których wcześniej minęliśmy, poszli na Skolio.

Wspinaczka na szczyt

Na krótkim postoju wpatrujemy się w stronę głównego wierzchołka. Czeka nas wspinaczka, może nie trudna, ale w ekspozycji i na dodatek z dzieckiem na plecach. Dlatego na Skali zostawiamy kijki i worek z częścią zbędnych ubrań. Następnie z punktu zwornikowego podążamy według znaków w dół na prawo od urwistej krawędzi grani. Najpierw droga składa się z wygodnych listewek skalnych, potem pojawiają się piarżyste półki. Dalej ze szczerby opada na zachodnią stronę urwisty żleb do potężnego kotła Kazania. Na koniec czeka nas eksponowana droga na główny wierzchołek – najciekawszy dla mnie fragment drogi.

Następnie po 45 minutach drogi od Skali stoimy z Mikołajem na najwyższym szczycie Olimpu. Kilka chwil za nami wychodzi Beata. Na szczycie znajdują się: metalowa flaga Grecji, słupek triangulacyjnego i puszka z księgą wejść. Ostatni odcinek na szczyt prawie wybiegam, ponaglany przez potrzebę Mikołajka (ach ta fizjologia). To nagłe pojawienie się dziecka w nosidle bardzo zaskoczyło Belgów, którzy wyszli na szczyt żlebem Louki. Biorąc pod uwagę „plującą kamieniami naturę” żlebu, to lepiej nie wybierać tej drogi bez ubrania na głowę kasku.

Szczęście na Olimpie

Serca wypełnia nam szczęście, a oczy napawamy widokiem suchych szczytów Olimpu. Zeus podarował nam czyste niebo, które dopełniała w oddali srebrzysta tafla Morza Egejskiego. Zrobiliśmy to, co według wszystkich, których spotykaliśmy, było niemożliwe – wyszliśmy na Mytikas z niespełna dwurocznym dzieckiem. Nie chcemy schodzić, ale kiedyś trzeba wrócić. Po kilkudziesięciu minutach spędzonych na szczycie, ostrożnie wracamy na Skalę. Następnie zabieramy zostawione rzeczy i wracamy do schroniska, gdzie jesteśmy witani gromkimi brawami. Bowiem nikt nie wierzył, że wyjdziemy z tak małym dzieckiem.

 

Powrót do Litochoro

I tak wyjście na Mytkias i powrót do schroniska zajmują nam 6 godzin. Mikołaj za zdobycie najwyższego szczytu Grecji otrzymuje od właścicieli schroniska odznakę. Po posiłku i szklaneczce ouzo z Grekiem (tym co pracował w Polsce) zabieramy się do Prionii. W zejściu pomagają skrzydła, jakie chyba podarował nam Hermes. Wymijamy Czechów, Polaków (zero uśmiechu, zero humoru) i jak zwykle rozentuzjazmowanych Greków. W Prionii uzupełniamy tylko zapasy wody i ruszamy poniżej w okolice przydrożnej kapliczki, z nadzieją na złapanie stopa.

Po ok. 30 minutach zabierają nas Hiszpanie wysłużonym camperem i wysadzają w Litochoro. Tam spotykamy znajomych z trasy Chińczyka i Belga, a potem podczas zakupów sympatycznych Greków, którzy pod schroniskiem poczęstowali Mikołaja batonikiem. Najedzeni olbrzymim melonem, jogurtem i bułeczkami ruszamy w poszukiwaniu miejsca na nocleg. Właściwie za namową Beaty rozbijamy namiot w parku w centrum Litochoro. Na zakończenie dnia szczęśliwi z sukcesu na Olimpie oddajemy się posłusznie w ramiona Morfeusza.

 

Podziel się:

Zobacz także

Z Etną w tle - Piąty Kierunek
News
5kierunek

Z Etną w tle

Ląduję u podnóża najwyższego czynnego wulkanu w Europie na Sycylii. Nie idę jednak z komercyjnym prądem i zostawiam za plecami Etnę, by ruszyć na północny-wschód.

Czytaj więcej »
Na kamiennym krzyżu - Piąty Kierunek
News
5kierunek

Na kamiennym krzyżu

Gdyby ktoś mnie tu „magicznie teleportował” i musiałbym zgadywać, gdzie jestem, powiedziałbym, że w Alpach. Wystarczy jednak chwila uważnej obserwacji lub odpowiedni moment, w którym

Czytaj więcej »