Czasami ciężko usiedzieć spokojnie w domu. Coś nas wzywa i pobudza do ruszenia w drogę, nawet na chwilę, na kilka dni. Dlatego bez zbędnego zastanawiania się wykorzystujemy majowy weekend i udajemy się w kierunku, który nam w duszy gra – na wchód. Tym razem Piąty Kierunek to Ukraina Zakarpacka.
Ukraina Zakarpacka
Wschodni klimat zaczyna się w Przemyślu i apogeum osiąga na pieszym przejściu granicznym Medyka-Szeginie. Tłum ludzi, scenki rodzajowe z „życia kolejki”, emocje, upał – w sumie 4 godziny czekania na granicy. Po stronie ukraińskiej jedziemy z przystankami w Mościskach i Samborze. Eletktriczką „tłuczemy się” do Sianek, gdzie biwakujemy na płachcie pod drzwiami budującego się budynku dworca kolejowego.
Cudem znajdujemy tani nocleg w Użhorodzie i bez plecaków zwiedzamy zamek, skansen, miejsca sakralne oraz urocze uliczki centrum obwodu zakarpackiego, a także historycznej stolicy Rusi Zakarpackiej. Najedzeni i wykąpani podziwiamy malowniczą trasę kolejową Wołosianka-Sianki z licznymi tunelami i mostami. Znów biwakujemy w Siankach, ale tym razem pod lasem, więc zaliczamy obowiązkowe wyjazdowe ognisko.
Zatrzymujemy się w mieście Turka, centrum kultury bojkowskiej. Tam zwiedzamy cmentarz, kościoły i cerkwie, a także znajdujemy starą synagogę Tempel. Biwakujmy nad rzeką Stryj i obserwujemy życie mieszkańców wsi Zawadówka. Droga powrotna przez Sambor i Mościska, to spotkania z Ukraińcami, którzy mnie lub bardziej legalnie pracują w Polsce. Otwarcie opowiadają o trudach pracy na emigracji, wyzysku oraz nadziei na lepsze życie. Tym ludzkim akcentem żegna nas Ukraina Zakarpacka.
Do Polski wracamy przez dobrze nam znane przejście Medyka-Szeginie. Tym razem jest pusto. Polscy pogranicznicy z niedowierzaniem sprawdzają nam plecaki, bo przewozimy „tylko” jedną butelkę wina. Może trzeba było powiedzieć, jak Tomek – nasz kolega z pracy, że reszta alkoholu jest we krwi?