
Pod Swańską Dziewiątką
Pierwsze promienie światła malują ciepłem najwyższą górę Gruzji. Masyw Szchary na tle błękitnego firmamentu odbieram za „niebiańską” zachętę do wędrówki. W ciszy wschodzącego słońca przyjmuję
Pierwsze promienie światła malują ciepłem najwyższą górę Gruzji. Masyw Szchary na tle błękitnego firmamentu odbieram za „niebiańską” zachętę do wędrówki. W ciszy wschodzącego słońca przyjmuję
Krótki postój w miejscowości Korsza. Znajduje się tutaj skromne muzeum etnograficzne, którym opiekuje się lokalny artysta Szota Arabuli. Zatrzymuję się w nadziei zakupienia tradycyjnych chewsurskich
Stepancminda. Większość turystów wysypujących się z marszutki podnosi swój wzrok na zachód w stronę klasztoru Cminda Sameba 2170 m n.p.m., za którym piętrzy się majestatyczny
Chaukhi – gruzińskie Dolomity to miejsce buzuje górskością. Wystarczy stanąć w wiosce Achkhoti tyłem do Kazbeku i ruszyć (wersja dla turystów dwunożnych) lub przejechać (wersja
Gruzini Kazbek nazywają Mkinwarcweri, co można przetłumaczyć jako „lodowa góra”, „góra z lodowym szczytem” lub „mrożący zimny szczyt”. Osetyjczycy mówią Chazybiedży-Choch lub Urschoch/Urszchoch, czyli dosłownie
Władimir Iljicz Uljanow i Iosif Wissarionowicz Dżugaszwili, czyli Lenin i Stalin. Ich pomniki, popiersia, wizerunki czy obrazy w prywatnych domach niejednokrotnie okraszane świeżymi kwiatami, nie